Londyn! 9-13.10.2014 (cz. 1)
Jako pilne studentki, Natka i ja postanowiłyśmy w wakacje, że wraz z początkiem roku akademickiego ruszymy do Londynu po kolejne podróżnicze doświadczenia. Plan zakładał oczywiście minimalizację kosztów przy maksymalizacji wrażeń- jak się okazało, było zupełnie inaczej, choć wcale nie mniej ciekawie :)
Tuż po pracy (do której tarabaniłam się z plecakiem) wsiadam na rower i gorączkowo jadę na dworzec, żeby złapać ostatniego Polskiego Busa o 22.15 do Wrocławia.
O 2.25 przyjeżdżam na dworzec, godzinkę później na lotnisko, kolejną godzinę później dociera do mnie Natka.
[ Wrocławskie lotnisko to naprawdę klasa, wygodne fotele do spania i odpoczynku, sympatyczna obsługa, wystarczająca hala odlotów i przylotów, dobrze zaopatrzone i niezbyt drogie sklepy. I tak blisko miasta! Wystarcza zwykły jednorazowy bilet za 1,50/3 zł :) ]
Do Londynu wylatujemy mniej więcej o czasie Wizzairem, udaje się zająć miejsce przy oknie dla Natki z okazji pierwszego lotu :) Ja przesypiam prawie całą drogę.
Około 8.00 czasu lokalnego lądujemy na Luton, a o 10.30 dojeżdżamy Easy Busem do centrum miasta na Victoria Coach Station.
Ruszamy na zwiedzanie miasta! :)
Źródło mapki: loter.pl |
Załapała się nawet taxi :) |
Nie mamy ze sobą odpowiedniej mapki, więc łazimy trochę bez celu wg drogowskazów. Łapiemy kierunek na Buckingham Palace, ale chyba skręcamy nie tam, gdzie trza i docieramy na Westminster Bridge:
London Eye, czyli zobaczyć Londyn z wysokości 135m. Pełny obrót trwa około 30 minut, przyjemność kosztuje niecałe 30 £, podobno warto- my nie sprawdzamy opinii ;)
|
Pogoda co chwilę nam robi psikusa i w ciągu godziny kilka razy rozkładamy i składamy parasol. Widać, że Londyńczycy już się do tego przyzwyczaili i zupełnie nic nie robią, żeby ochronić się przed tym kilkuminutowym deszczem :) [podłapiemy to w kolejnych dniach]
Krótka chwila słonecznej pogody i Parlament widoczny z nabrzeża. |
Postanawiamy wstąpić do Tate Britain, galerii prezentującej dzieła brytyjskich artystów, m.in. W. Turnera, T. Gainsborougha czy J. E. Millais. Naprawdę warto wstąpić- nie jest tak oblegana, jak National Gallery, a obrazy są równie zachwycające:
Drugą stroną nabrzeża dochodzimy do Horse Guards Parade i szczęśliwie trafiamy na zmianę warty konnej:
I znów niewiele widać, tłum gapiów skutecznie zablokował wszelkie próby fotografowania w trakcie zmiany warty. |
Old War Office Building, w którym do 1964 r. podejmowano decyzje dotyczące brytyjskiej armii. Obecnie tę funkcję pełni Ministerstwo Obrony. |
Taaak, mało nam światowej sztuki na ten dzień ;)
Kolumna Nelsona, a w tle ogromna bryła budynku Galerii. |
Powiem krótko- trzeba osobiście odwiedzić to Muzeum, żeby przekonać się, jak wielkie zbiory są udostępnione zwiedzającym. Spędziłyśmy tam jakieś 3 godziny, a mimo to nie obejrzałyśmy wszystkiego! W kilkunastu salach zatrzymałam się na dłużej, ale ciężko jest przyglądnąć się dokładnie każdemu obrazowi.
Samo wnętrze Galerii jest równie zachwycające, co zgromadzone zbiory. |
Mnie zachwyciły dzieła przede wszystkim impresjonistów (a to niespodzianka ;) ):
Słynne Słoneczniki Van Gogha. Jedno z kilku dzieł, które koniecznie chciałam zobaczyć w NG. Czuję jednak małe rozczarowanie- nie było spodziewanego efektu WOW... |
Przyznam się, że już podczas umawiania przez CS miałam mieszane uczucia co do niego, ale postanowiłam zaryzykować.
Komunikacja miejska działa na naprawdę przyzwoitym poziomie- metro jest kosmicznie drogie, ale ma rozbudowaną siatkę połączeń; autobusy (większość kultowych dwupiętrowców) są niestety zależne od korków, których tutaj nie brakuje nawet o 1 w nocy.
W każdym razie przemieszczanie się po Londynie można uważać zdecydowanie za specyficzną podróż :) W skrócie- pożera mnóstwo czasu, kosztuje krocie, wymaga przygotowania i niezłego refleksu (przesiadki między liniami metra!) Taka moja subiektywna opinia :)
Czas na trochę prywaty.
Czekamy na Freda w centrum handlowym Stratford. Niestety, po jakiś 2-3h dowiadujemy się, że nie może nas przenocować. Proponuje tani hostel w pobliżu i daje wskazówki, jak tam dotrzeć. Próbujemy jeszcze kontaktować się z Jankiem, innym hostem (będzie obecny w dalszej części :)), ale nasze starania spełzają na niczym. Decydujemy się więc skorzystać z usług hostelu (14 GBP), co mocno nadwyręża nasze ograniczone fundusze. Poza tym nastroje ulegają drastycznemu obniżeniu ;(
Warunki adekwatne do ceny, więc myślę, że nie ma co się rozpisywać- zresztą i tak bardzo szybko padłyśmy na łóżka ;)
Kolejnego dnia wracamy na dalsze zwiedzanie piętrowym autobusem. Warto usiąść na górze przy szybie - po drodze zdecydowanie jest co oglądać! [zdjęcia tylko z komórki]:
City |
Odwiedzamy Piccadilly Circus z charakterystycznymi neonami.
Nie skradły mi serca ;)
Znalazłam! Idealna budka telefoniczna :D
National Gallery w całej okazałości:
Kogut the best :D |
Idziemy w kierunku Buckingham Palace:
Na zmianę warty nie zdążyłyśmy :/ |
Jedna z bram prowadząca do Pałacu. Widok z St James's Park (ten z oswojonymi wiewiórkami). |
Wellington Arch, łuk triumfalny na pamiątkę zwycięstwa wojsk brytyjskich nad napoleońskimi. |
Kolejny cel- Natural History Museum!
Budynek jeszcze większy niż National Gallery. Tak, to jest możliwe :D |
Najpopularniejszy eksponat- na żywo jest naprawdę niesamowity! |
Świetna makieta T. Rexa, w zestawie z efektami dźwiękowo-świetlnymi zapewnia niesamowite wrażenia! |
Zdjęcia w zasadzie tylko z komórki. |
Muzeum naprawdę warto odwiedzić! Świetna rozrywka (i przy okazji nauka) dla dzieci i dorosłych. W weekendy są niesłychanie długie kolejki, więc wizyta w trakcie tygodnia zaoszczędzi czasu i nerwów z powodu dzikiego tłumu w środku.
Co jeszcze? Nowo otwarte Centrum Darwina (jest częścią Muzeum) jest fenomenalne! Mnóstwo interaktywnych eksponatów, można nawet podglądnąć naukowców przy pracy :)
*** W tym momencie dzwoni mój telefon- Janek z CS! Mamy hosta! :)W ten sposób nasze plany i zamierzenia ulegają gwałtownym zmianom, o czym będzie można przeczytać w kolejnej części - KLIK!
Co jeszcze? Nowo otwarte Centrum Darwina (jest częścią Muzeum) jest fenomenalne! Mnóstwo interaktywnych eksponatów, można nawet podglądnąć naukowców przy pracy :)
Akurat Pan Naukowiec bawił się smartfonem ;) Przerwa należy się każdemu. |
0 komentarze