Jak się lata Dreamlinerem? DreamTour, 7-9.07.2017
Siedzę spokojnie w pracy, aż tu nagle pojawia się HIT na fly4free:
Przelot LOTowskim Dreamlinerem z Warszawy do Budapesztu za śmieszne 120 zł!
Bez zbędnego zastanowienia bilet wylądował na mojej skrzynce mailowej w ciągu kilku minut :)
<< Uwaga, post z bardzo małą ilością zdjęć - skradziono je razem z aparatem w Czarnogórze. >>
Jakoś na to warszawskie lotnisko trzeba się jednak dostać.
Najsensowniej wypada oczywiście nocny pociąg Kraków-Warszawa i to nim jadę (oczywiście cudem jadę, bo wychodzę za późno z domu i na dodatek po drodze spada mi łańcuch w rowerze. Ratuje mnie 3-minutowe opóźnienie pociągu).
Na lotnisku już czekają zastępy fanatyków lotnictwa w koszulkach fly4free czy lotnictwo.net, dziennikarze i grube ryby z identyfikatorami zawieszonymi na szyjach i pięknymi asystentkami u boku. Plus ja - mała podróżniczka, która w plecaku ma śpiwór, karimatę i zapas jedzenia na kilka dni, a w ręku dumnie dzierży wymiętolony bilet LOT-u samodzielnie wydrukowany na domowej resztce kolorowego tuszu.
Bilet, warto zaznaczyć, tylko w jedną stronę ;)
Bilet, warto zaznaczyć, tylko w jedną stronę ;)
A odpowiadając na tytułowe pytanie ...
Jak się lata Dreamlinerem?
Wygodnie!
Szerokokadłubowiec - a więc boarding przez rękaw. Przechodzę przez wydzieloną strefę biznes (wooow), później przez premium economy (wow) aż do mojego miejsca w rzędzie 32 (economy, ale też niech będzie małe wow). Miejsca niestety trzeciego od okna po prawej stronie, ale dzięki tym sporym przestrzeniom na pokładzie i tak mogę dość komfortowo zerkać za okno. A jeśli nie za okno, to na monitor systemu rozrywki pokładowej przede mną.
A jeśli nie na monitor, to na przystojnego stewarda witającego innych pasażerów.
Wybrałam tę trzecią opcję.
Wybrałam tę trzecią opcję.
Lot mija świetnie - fotele wygodne, ciepło i cicho, nikt nie wciska zdrapek. Idealne warunki do spania, co skrzętnie wykorzystuję.
Na szczęście budzę się akurat w momencie rozdawania kanapek i soków :)
Na sam koniec lotu ostatnia atrakcja - niski przelot nad Budapesztem i idealne widoczki z mojej strony *.*
Na lotnisku powitano Drimka salutem wodnym, a później powoli zaczęliśmy się wytaczać z samolotu na płytę lotniska, która na dobrych kilkanaście minut zamienia się w miejsce wielkiej sesji fotograficznej.
Foteczka z lotnictwo.net |
Nie wspomniałam do tej pory, że cały przelot i wszystkie atrakcje były częścią kampanii reklamowej LOT-u związanej z uruchomieniem bezpośrednich lotów z Budapesztu do USA.
Dlatego część dygnitarzy poszła w stronę lotniska na jakiś przyjemny lunch i konferencję prasową, inni pasażerowie pojechali do Budapesztu na kilkugodzinne zwiedzanie przed lotem powrotnym, a ja - no cóż - pojechałam metrem na przedmieścia Budapesztu na wylotówkę na Szentendre.
Tutaj stop się złapał sam - nie zdążyłam nawet przygotować kartonu, kiedy zatrzymał się młody busiarz, który specjalnie nadrabia drogi, żeby mnie podrzucić do Szentendre.
Szentendre po deszczu. |
To taki węgierski odpowiednik Kazimierza nad Wisłą - jest małe, ma klimatyczną średniowieczną zabudowę, mnóstwo cerkwi i kościołów i stosunkowo drogie langosze.
Zwykły langosz - 500 HUF :o |
Chwilę spaceruję po miasteczku, ale dość szybko łapie mnie nuda.
Idę więc nad Dunaj podrzemać i pomoczyć stópki w rzece przed ruszeniem w dalszą drogę do Vác, gdzie planuję spędzić noc.
Znowu trafia mi się bardzo przyjemny autostop z kierowcami-szoferami dowożącymi pod wskazane miejsce.
Nie taki zły jest ten autostop na Węgrzech ;)
Jednak, na moje nieszczęście, w Vác odbywa się jakiś muzyczny festiwal i moja upatrzona wcześniej na mapach idealna miejscówka na nocny sen pod chmurką okazuje się totalnie spalona.
Nie taki zły jest ten autostop na Węgrzech ;)
Jednak, na moje nieszczęście, w Vác odbywa się jakiś muzyczny festiwal i moja upatrzona wcześniej na mapach idealna miejscówka na nocny sen pod chmurką okazuje się totalnie spalona.
Kolejne nieszczęście zwiastuje nadchodząca burza - tym bardziej, że nie mam ze sobą namiotu (taka akcja ograniczania wagi plecaka).
Zmęczenie bierze jednak górę i po północy ulokowuję się na ławce pod słomianym daszkiem.
Na czas ulewy przykrywam się plandeką (cud, że ją wzięłam ze sobą!), ale i tak bardzo kiepsko mi się śpi - pilnuję plandeki, która lubi się zsuwać, jednocześnie staram się okryć nią wszystkie rzeczy (z marnym skutkiem) i nasłuchuję, czy jakiś rozweselony festiwalowicz nie odwiedzi mnie w nocy.
Po takiej nocy tym chętniej zaczynam autostopowanie w stronę Słowacji, chcąc jak najszybciej dojechać do koleżanek do Kalamen, głównego celu tej podróży (pomijając przelot Drimkiem, ofkors).
W drodze jak zwykle mam trochę atrakcji:
Zmęczenie bierze jednak górę i po północy ulokowuję się na ławce pod słomianym daszkiem.
Na czas ulewy przykrywam się plandeką (cud, że ją wzięłam ze sobą!), ale i tak bardzo kiepsko mi się śpi - pilnuję plandeki, która lubi się zsuwać, jednocześnie staram się okryć nią wszystkie rzeczy (z marnym skutkiem) i nasłuchuję, czy jakiś rozweselony festiwalowicz nie odwiedzi mnie w nocy.
Po takiej nocy tym chętniej zaczynam autostopowanie w stronę Słowacji, chcąc jak najszybciej dojechać do koleżanek do Kalamen, głównego celu tej podróży (pomijając przelot Drimkiem, ofkors).
W drodze jak zwykle mam trochę atrakcji:
- śniadanie w domku nad jeziorem w Bánk z niemieckojęzycznym artystą;
- cukierki od węgierskich pograniczników przy opuszczaniu Węgier;
- podwózka na wylot ze strony właściciela sklepu po słowackiej stronie mocy;
- kompletny bezruch w drodze na Bańską Bystrzycę i opalanie się na środku drogi;
- podwózka ze słowackimi hippisami i wspominanie z nimi Woodstocku;
- podwózka radiowozem niemal prosto pod jezioro w Kalamenach ;)
Na miejscu rozpoczynamy wraz z Anią nasz letni chillout nad dzikim źródłem termalnym!
Brodzenie w ciepłej kałuży. |
Wyjście z bajorka na wieczorny chłód to było wyzwanie. |
Ta nocka (już w namiocie) minęła zaskakująco spokojnie, biorąc pod uwagę imprezę przy bajorku i ciągłe zjeżdżanie się okolicznych małolatów w rozklekotanych furach.
Kolejnego dnia nareszcie dołączyła do nas Natka i razem z poznanym wcześniej w Kalamenach Łukaszem popołudniu pojechaliśmy nad Wodospad Lucansky.
Foteczka: wikipedia.pl |
Pokazał nam też fajny wąwóz w Dolinie Prosieckiej, formację krasową przecinająca całe pasmo Gór Choczańskich. Niestety, przeszliśmy bardzo krótki odcinek, bo czas nas gonił, ale dzięki temu wiem, że warto tam pojechać na pełnoprawny trekking :)
Chociaż pierwotny plan zakładał stopowanie do Krakowa, decydujemy się z Anią skorzystać z życzliwości naszego nowego znajomego i wracamy z nim do domu. Po drodze podrzucamy Natkę na pociąg do Rużomberku i obowiązkowo kupujemy czekoladę Studentską - w końcu jakaś "pamiątka" z tego wyjazdu musi być :)
Orientacyjne podsumowanie kosztów:
- samolot WAW-BUD: 123 zł
- pociąg Kraków-Warszawa: 23 zł
- metro w Budapeszcie: 530 HUF
- langosz w Szentendre: 500 HUF
- czekolady Studentskie: 4€
- inne: ok. 10 zł
Niecałe 200 zł - chętnie powtórzyłabym taki weekend w takiej cenie :) (choć tym razem już z namiotem w całej podróży)
43 komentarze
Muszę przyznać, że blog jest naprawdę interesujący.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o koszty to nie są wcale takie duże. Wydawało mi się, że będzie trzeba na to o wiele więcej wydać.
OdpowiedzUsuńKilka drobnych wyrzeczeń (w kwestii transportu i noclegu), a koszt wycieczki radykalnie spada :)
UsuńJak za takie pieniądze to wycieczka naprawdę świetna.
OdpowiedzUsuńOoo tak, LOT zrobił naprawdę miły prezent wszystkim niskobudżetowcom ;)
UsuńJeśli ma się pieniądze to można wybrać się dosłownie wszędzie :D
OdpowiedzUsuńJak się nie ma, to też można, jestem żywym przykładem :D
UsuńJechać można wszędzie, bo pieniądze to nie wszystko :)
OdpowiedzUsuńLiczą się wspomnienia! Najlepsze mam właśnie z tych wybitnie niskobudżetowych wojaży :)
UsuńWpisy są naprawdę ciekawe. Ogólnie widziałem ostatnio fajne koszulki dla graczy, które są naprawdę fajną opcją na prezent.
OdpowiedzUsuńWpisy są naprawdę ciekawe. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńNiedługo będą na pewno :)
UsuńSuper informacje. Cały blog jest genialny.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne informacje. Czekam na kolejne.
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz możliwość podróżowania i pokazywania nam jak jest w innych krajach :) Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńArtykuł ciekawy. Myśle, że sporo osób czeka na kolejny Twój wpis, ponieważ posiadasz naprawdę ciekawe artykuły.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe informacje. Mam nadzieje, że dodasz niebawem kolejny wpis, który będzie tak samo interesujący jak ten.
OdpowiedzUsuńSuper wpis, czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńTaka wiedza może mi się przydać. Cały Twój blog jest bardzo interesujący, więc mam nadzieje, że dodasz jeszcze jakiś wpis.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne informacje. Nie wiedziałem o tym.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny wpis tak samo interesujący jak ten.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny wpis, ponieważ każdy wpis który dodajesz posiada bardzo dużo ciekawych informacji, które przydadzą mi się w życiu.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Masz ogromny talent do prowadzenia bloga, więc liczę na to, że niebawem dodasz kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńTwój blog jest bardzo ciekawy. Mam nadzieje, że dodasz kolejny wpis, który zainteresuje mnie tak samo jak ten.
OdpowiedzUsuńWpisy są naprawdę ciekawe.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog. Myśle, że taka wiedza przyda się każdemu.
OdpowiedzUsuńTaka wiedza przyda mi się na pewno.
OdpowiedzUsuńTwój blog jest bardzo ciekawy. Mam nadzieje, że dodajesz jeszcze jakiś wpis, ponieważ Twoje artykuły są bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuńUwielbiam odwiedzać Twojego bloga. Wpisy dają do myślenia.
OdpowiedzUsuńBlog jest po prostu genialny. Zawiera ciekawe informacje.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe informacje można znaleźć na Twoim blogu. Czekam na kolejny wpis tak samo interesujący jak poprzednie Twoje wpisy.
OdpowiedzUsuńNaprawdę super blog. Zrobił na mnie ogromne wrażenie.
OdpowiedzUsuńSuper wpis. Czekam na kolejny, który będzie tak samo ciekawy jak ten. Ogólnie Twój blog jest bardzo interesujący.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że blog jest ciekawy.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe informacje. Dają do myślenia.
OdpowiedzUsuńCiekawe informacje. Na pewno z nich skorzystam.
OdpowiedzUsuńSuper blog. Nie mogę doczekać się kolejnego wpisu.
OdpowiedzUsuńBlog jest po prostu genialny. Kiedy dodasz kolejny wpis?
OdpowiedzUsuńBardzo fajne informacje. Nie wiedziałem na ten temat zbyt wiele.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny tak samo ciekawy artykuł.
OdpowiedzUsuńSuper opisałeś lot Dreamlinerem. Czekam na kolejny, tak samo ciekawy wpis. Twoje artykuły są tak interesujące, że mógłbym czytać je godzinami. Nie mogę doczekać się aż dodasz coś nowego tak samo ciekawego jak ten artykuł.
OdpowiedzUsuń_____
https://www.sklep-watermark.pl/
Dreamliner piękny samolot. Cudowne przeżycie.
OdpowiedzUsuńLata się świetnie, jak mogłoby być lepiej w takiej maszynie.
OdpowiedzUsuń