Podróż uśmiechu :)

Czasami cel podróży nie jest najważniejszy - liczy się sama droga, to, czego się na niej dowiadujesz i co robisz

Bilet Podróżnika PKP na Majówkę (2) - 02.05.2015, Warszawa i Białystok

By 01:15 , , , ,

<<< Część pierwsza


1 maja, godz. 23:53, Gdańsk - Warszawa


Drugi przejazd okazuje się bardzo przyjemnym doświadczeniem- we dwójkę mamy do dyspozycji cały przedział. Nocna podróż mija spokojnie, sporą część trasy przesypiam wygodnie rozciągnięta na wszystkich 4 siedzeniach po mojej stronie przedziału. Jedynie raz zostaję obudzona podczas kontroli biletów, ale zwinnie wyciągam kwitek i szybko zasypiam ponownie.

O 5:30 dojeżdżamy do stacji Warszawa Centralna.

Mamy zaledwie 2-godzinny przystanek w stolicy. Przed podróżą wahałam się, jak zagospodarować ten czas- zdecydowałyśmy się na szybkie odwiedzenie Łazienek.

"Ta rakieta w centrum", czyli Pałac Kultury i Nauki w nieśmiałych promieniach wschodzącego słońca.
Wiosna!

Dostojny Pałac na Wodzie, widziany z profilu.

Zoom na Pałac z mostku.
Wczesnoporanne godziny mają w sobie coś z magii- na ścieżkach spotykamy tylko jednego Pana wyprowadzającego psa, nikt inny nam nie towarzyszy. Wsłuchujemy się w intensywne ptasie trele, spacerując wśród rześkiego powietrza przesyconego poranną rosą, słońce coraz śmielej ogrzewa nasze twarze. Warto było tutaj przyjść i zobaczyć zieloną stronę Warszawy!


2 maja, godz. 7:30, Warszawa - Białystok

Na tym odcinku funkcjonuje zastępcza komunikacja autobusowa. Na remontowanej części dworca trudno znaleźć właściwe stanowisko, ale w końcu trafiamy do autobusu, który - wbrew początkowym obawom - jest komfortowy i w przeważającej części pusty.
Zajmujemy tylną kanapę i 3-godzinną trasę znów spędzam na drzemaniu :)

Na miejscu od razu kierujemy się w stronę centrum- spacer zajmuje 20-30 minut. Przychodzimy akurat na czas obchodów Święta Flagi:

W tle widoczny Ratusz.




W przeciwieństwie do wczorajszego dnia, pogoda wyjątkowo sprzyja. Leniwie kierujemy się w stronę Pałacu Branickich, który wytypowałam wcześniej jako główną atrakcję stolicy Podlasia.

Przechodząc przez Rynek Kościuszki, po jego lewej stronie wznosi się przyciągająca wzrok Bazylika Archikatedralna:



Krzyżowo-gwiaździste sklepienia.
Wysoka na ponad 70 metrów!
Wspaniała neogotycka budowla, ozdoba białostockiego rynku jest w rzeczywistości jedynie przybudówką właściwego, starego kościoła farnego. Brzmi nieprawdopodobnie? Bynajmniej!

Początkiem XX wieku wierni chcieli wznieść nowy kościół farny, ponieważ ówczesny był już zbyt mały. Carskie władze wydały jednak pozwolenie jedynie na rozbudowę już istniejącej świątyni, zgodnie z polityką rusyfikacyjną zakazującą budowy nowych świątyń. Dzięki niemałym łapówkom serwowanym urzędnikom dobudówka rozrosła się do imponujących rozmiarów i teraz stanowi chlubę białostockiego rynku.

Jak to w soboty, w obu kościołach- starym i nowym- odbywały się śluby, więc niestety nie było okazji wejść do starej świątyni. Tutaj jedynie porównanie wielkości:

Po lewej stronie nieduży biały budynek to stary kościół.

Czas na wizytę na Uniwersytecie Medycznym, który ma swój rektorat właśnie w Pałacu Branickich.

Brama na dziedziniec.
Widok od strony ogrodów.
Cały kompleks Podlaskiego Wersalu pochodzi z XVIII wieku i stanowi najwspanialszą rezydencję magnacką na północy Polski. Jego historia sięga XV wieku, gdy służył okolicznej ludności jako zamek obronny. Z biegiem czasu ród Branickich, zyskujący potężne wpływy na podlaskiej ziemi, rozbudowuje i przekształca prostą twierdzę w przestronną, pełną barokowego przepychu rezydencję. Głównym autorem zmian jest hetman Jan Klemens Branicki, niezwykle ambitny przedstawiciel polskiej magnaterii. Jednocześnie przeprowadzane są prace nad pałacowymi ogrodami, które zostają zmodernizowane zgodnie z modną wtedy stylistyką francuską.

W czasach zaborów i II wojny światowej cały kompleks zostaje mocno zniszczony. Obecnie miasto sporo inwestuje w prace mające na celu przywrócenie pierwotnego wyglądu z epoki saskiej.

Niestety, niewiele sal jest dostępnych do zwiedzania wewnątrz pałacu.



Kto jednak chciałby siedzieć wewnątrz chłodnego pałacu, jeśli z balkonu roztaczają się takie widoki!


Ktoś tu wlazł w kadr ;)
Nie ma na co czekać - zbiegamy do ogrodów :)


Jeden z pawilonów.
Południowe słońce tak przyjemnie ogrzewa nasze twarze, że dłuższą chwilę odpoczywamy na brzegu sadzawki, wsuwając jedzenie wyciągnięte z plecaków. Tylko kocyków brak ;)



Z pełnymi żołądkami i zaróżowionymi od słońca policzkami zagłębiamy się w dalsze, rozległe rejony parku.





Ogrody Branickich są świetnie utrzymanym parkiem w samym centrum miasta. Koniecznie zaplanujcie tutaj chwilę na odpoczynek, jeśli będziecie mieć przyjemność odwiedzić Białystok. Nie zawiedziecie się :)

W drodze powrotnej mijamy kilka pomniejszych turystycznych atrakcji, jak Białostocki Teatr Lalek czy Teatr Dramatyczny. W ramach ciekawostki- obok Muzeum Wojska stoi wagon, którym wywożono więźniów na Sybir.


Okrężną drogą wracamy do centrum. Po dłuższej chwili czekania na pozwolenie na wejście, wstępujemy do soboru św. Mikołaja - głównej cerkwi diecezji białostocko-gdańskiej, która już z zewnątrz kusi wyszukaną bryłą budynku i nieskazitelnie białymi ścianami.




Cerkiew jest urządzona z dbałością o każdy detal, zresztą większość prawosławnych świątyń jest pełna przepychu i bogactwa. W środku unosi się ciężki kadzidlany zapach, który dodaje jeszcze więcej powagi temu świętemu miejscu. Niestety fotografowanie wewnątrz jest zabronione.

Prawdę mówiąc, w środku spędzamy ledwie kilka minut- odnoszę wrażenie, że kapłani niechętnie na nas patrzą. Ciężko powiedzieć, czy to ze względu na płeć, wiek, nieznajomość cerkiewnych obyczajów czy turystyczne plecaki? Staram się nie przeszkadzać w przygotowaniu do obrzędów, stawiam kroki tak cicho, jak potrafię, nawet nie sięgam po aparat czy telefon, żeby nie prowokować niepotrzebnych upomnień. Mimo to ciągle czuję się jak nieproszony i namolny gość - pobieżnie oglądam więc ikonostas i szybko wychodzę z cerkwi.

Jadąc do Białegostoku, starałam się znaleźć tutaj jakąś ciekawą knajpkę ze wschodnimi przysmakami. Niestety, wybór jest mocno ograniczony, bo zdecydowana większość turystów wybiera mniejsze miejscowości, jak Tykocin czy Białowieżę. Na jednym z forum znajduję jednak pochlebne opinie o barze mlecznym, który jest bardzo blisko Rynku (dokładny adres to (Rynek Kościuszki 15)- wpadamy tutaj przetestować zupy :) Ceny fantastyczne, jedzenie smaczne, a obsługujące nas Panie bardzo życzliwe i sympatyczne . Bar jest bardzo popularny zwłaszcza wśród studentów, w czasie naszych dwóch wizyt nie brakowało także przedstawicieli starszego pokolenia. Jeśli złapie Was głód i chęć na domowe jedzenie, nie wahajcie się tam wstąpić!

Pyszny barszczyk!
Po obiedzie siadamy na Rynku Kościuszki i regenerujemy siły witalne.
Niestety, błogi spokój przerywa mi delikatne pacnięcie w udo. Patrzę, a tu niestety ptak musiał nie wytrzymać i w czasie lotu załatwił swoje potrzeby fizjologiczne, trafiając prosto na mnie :P
Chwilę później Natka też dostaje własną niespodziankę od innego przedstawiciela latających małych bombowców! Nie tracimy humorów i skrupulatnie czyścimy ubrania, zanosząc się śmiechem.
Pan siedzący plecami do nas rozkosznie śmieje się razem z nami- do czasu, aż sam dostaje kolejny ptasi ładunek.
Jednym słowem - kumulacja! :)

Ok, wyczyściliśmy się, pośmialiśmy się, więc pora odwiedzić ostatni przybytek kultury - Muzeum Podlaskie.

Lubię zwiedzać takie placówki, zwłaszcza gdy jestem w rejonie o innej kulturze niż tej, w której się wychowałam- Podlasie jest dla mnie swoistą perełką i (dotychczas) nieodkrytą kartą, więc szłam tam z nadzieją na jakikolwiek ładunek wiedzy o wschodnim regionie Polski.

Troszkę się zawiodłam, bo nie jest to typowe muzeum, a raczej galeria malarstwa.
Spokojnie można sobie odpuścić i bez wyrzutów sumienia wybrać chillout w ogrodach Branickich ;)

Pan Branicki, wspomniany już największy zasłużony miasta.
Mój pomysł na ujarzmienie ostrego popołudniowego światła i IMO najlepsza fotka z Białegostoku:

Fontanna na Rynku Kościuszki.
Przed podróżą koniecznie trzeba skonsumować coś słodkiego- zadziwiająco tanie i kusząco kolorowe lody i gofry kuszą na każdym kroku. Walkę z cukrowym nałogiem odkładam na inny czas ;)

W drodze na dworzec - ostatnia fotka, pozuje fenomenalny kościół św. Rocha:


2 maja, godz. 20.00, Białystok - Warszawa

Kolejny przejazd zastępczymi autobusami. Tym razem autobus wypełniony po brzegi.
W Warszawie mamy pół godziny na przesiadkę na kolejny pociąg- z powrotem na wybrzeże ;)

Przejdź do trzeciej części >>>

Spodoba Ci si� r�wnie�

2 komentarze