Podróż uśmiechu :)

Czasami cel podróży nie jest najważniejszy - liczy się sama droga, to, czego się na niej dowiadujesz i co robisz

Z Krakowa do Warszawy na burgera! (2) - Warszawa, 23.09.2015

By 22:38 , , ,

W Modlinie ląduję tuż po 7.00. Plan na dziś był już wcześniej sprecyzowany:

  • spotkanie z Anuszką w centrum miasta
  • wizyta w Centrum Nauki Kopernik
  • osławiony burger w Krowarzywa *.*
  • wieczorny lot do Wrocławia
Czyli szykował się kolejny świetny + smaczny dzień!

Ups. Chwila. Sms od Anuszki.

"Fuck zaspałam!"


WiFi na lotnisku działa całkiem nieźle, więc na szybko staram się zakupić bilet dla siebie na wizytę w Koperniku. Jak można się spodziewać- zostały wyprzedane :( Usilnie staram się pobudzić zaspane komórki mózgowe do pracy i szukam alternatywnego pomysłu na zagospodarowanie czasu w stolicy.
Decyduję się na Muzeum Powstania Warszawskiego- skoro nie ma szans na lekcję przyrody, to zafunduję sobie lekcję historii :)

Z lotniska w ciągu godziny dostaję się do najbardziej pokręconego dworca, na jakim dotychczas przebywałam, czyli Warszawy Centralnej. Za każdym razem, próbując wyjść, krążę podziemnymi szlakami i wychodzę na powierzchnię zupełnie nie tam, gdzie potrzebuję.
I tym razem tradycji stało się zadość- oczywiście zreflektowałam się kilkaset metrów dalej, że do muzeum to w drugą stronę ;]
Ale nie ma tego złego!- jak na koniec września, jest naprawdę ciepło i słonecznie, a uliczne dźwięki i zapachy przypominają mój tonący w smogu swojski Kraków *.*
Noo, może jednak jest ciut głośniej. I nowocześniej.
Zadzieram wysoko głowę i fotografuję strzeliste wieżowce o błyszczących, szklanych ścianach.



Z dworca do Muzeum trasa zajmuje mi ponad 30 minut.
Prawie u celu. Uff, trafiłam nareszcie.
Bilet studencki kosztuje mnie 14 zł. Więcej informacji o zwiedzaniu - tutaj. Szybkie info dla oszczędnych tudzież sprytnych- co niedzielę darmowe wejściówki!

Zwiedzanie trwa około 2 godzin, jednak ja, wcale się nie spiesząc, zamknęłam się w 1 godzinie z hakiem. Przez pewien czas podłączyłam się nawet pod grupę szkolną z przewodnikiem, ale okazało się, że więcej informacji zdobędę, samodzielnie czytając niezliczone opisy eksponatów.

Krótka fotorelacja, proszę bardzo:

Nieduże pudełko marmolady, część należnej racji żywnościowej Żydów zamkniętych w warszawskim getcie.
 Tuż po wybuchu Powstania, konspiracyjne drukarnie wydawały biuletyny dla mieszkańców o najnowszych wieściach z walki przeciw hitlerowcom. Apele i odezwy dodawały otuchy walczącym.


Autentyczne maszyny drukujące i kopiujące materiały:


Unikatowy eksponat- pierwsze wydanie "Kamieni na Szaniec":


Tekst przysięgi żołnierza Wojska Polskiego:


W czasie walk mnóstwo osób zginęło pod gruzami zburzonych budynków, na zawsze grzebiąc pod nimi zmarłych. W mieście, na zbombardowanych ulicach, pojawiały się mogiły ofiar Powstania:


Przez pewien czas działała nawet Poczta Powstańcza. Walczący starali się odszukać swoich bliskich i przekazać im wiadomość z frontu.


Wzruszające, szczere wyznanie Australijczyka o waleczności i odwadze Polaków:



Muzeum Powstania Warszawskiego jest szeroko reklamowane w mediach, na portalach społecznościowych, blogach i forach opinie są pozytywne i zachęcają do wizyty w tej placówce. Poszłam z dość wygórowanymi oczekiwaniami i powiem szczerze, że przeceniłam atrakcyjność Muzeum ;) Wyszłam stosunkowo szybko (wg szacunkowego czasu zwiedzania podanego przez Muzeum), a naprawdę uważnie studiowałam większość eksponatów i sporo fotografowałam (co znacznie wydłużało postój przy części pamiątek, ach ta fobia na punkcie czystego tła ;)).

Bardzo dużo się jednak dowiedziałam na temat Powstania i choćby z tego powodu warto było się tam wybrać. Jeśli szukacie pomysłu, co robić w Warszawie, to zapraszam do Muzeum :)

Po prawie 90 minutach spędzonych w półmroku wręcz łaknę blasku słońca- pora na spacer w kierunku Krakowskiego Przedmieścia mniej więcej wg tej mapki (odtworzonej już po powrocie):


Aparat cały czas trzymam w ręku i uwieczniam co ciekawsze kadry:


Miasto wieżowców.
Tutaj biją ówczesne talarki.

Co jakiś czas spomiędzy wieżowców mam szansę dostrzec smukłą iglicę Pałacu Kultury i Nauki i staram się kierować w jego stronę. Obieram najwidoczniej dobry kierunek - oto on:


Ujęcie z oddali.


Ruch i szum na ulicach miasta jest tak intensywny, że nawet muzyka dudniąca na maksymalnej głośności prosto w ucho nie jest w stanie go zatuszować. Z przodu majaczy jakaś zielona enklawa- pełna nadziei na odpoczynek od ulicznego hałasu kieruję się w jej stronę. W ten sposób zupełnie przypadkowo trafiam do Ogrodu Saskiego.
Chyba nie ogarnęłam, że wcześniej ustawiłam manualne ostrzenie. Przepraszam za żenującą jakość fotek :(




Na końcu niedużego Ogrodu jest stosunkowo duży (żeby nie powiedzieć: ogromny) plac z Grobem Nieznanego Żołnierza. Żołnierze nieustannie pełnią przy nim wartę.


Co mnie zaskoczyło- upamiętnieni są także obrońcy Śląska Cieszyńskiego, którzy stoczyli zaciekłą bitwę pod Skoczowem:


Spod Pomnika Nieznanego Żołnierza są tylko dwa kroki na Krakowskie Przedmieście- najbardziej znany deptak w stolicy. Sama nazwa upamiętnia średniowieczny trakt prowadzący do ówczesnej stolicy Polski, Krakowa. Począwszy od XV wieku, ulica stopniowo zyskiwała na znaczeniu- do miasta triumfalnie wkraczali tędy m.in. Jan III Sobieski czy hetman Czarniecki, a magnaci i książęta stawiali tutaj swoje rezydencje.

Plac Zamkowy
Zamek Królewski- aktualnie muzeum.

Kolumna Zygmunta na środku Placu Zamkowego.
Pięknie odrestaurowane (w 2008 roku oficjalnie otwarty) Krakowskie Przedmieście to idealne miejsce na spacer w centrum miasta. Zresztą, przekonajcie się sami:
  • Kościół św. Anny - wielokrotnie przebudowywany, padł ofiarą zmieniającej się mody i obecnie stanowi mieszankę różnych stylów architektonicznych - finalnie efekt wyszedł zdumiewająco dobrze :-)





  • Pałac Prezydencki


  • inne perełki:


Uniwersytet Warszawski- studia w sercu miasta



Jedna z najdroższych ulic w kraju.
Najsłynniejsze rondo w stolicy.
Z Nowego Świata jest już całkiem blisko na ulicę Hożą, gdzie mam szansę zjeść najlepszego wegańskiego burgera w tym kraju- made by Krowarzywa! ;)

I pomyśleć, że cała podróż i testowanie krajówek Ryanaira zaczęło się od miłości do modnej, hipsterskiej buły z dodatkami.

W oczekiwaniu na burgera. Boskie logo *.*
Krowarzywa to jeden z najmodniejszych lokali w stolicy i wśród całej polskiej społeczności tych, ekhm, szalonych wegan. Nic dziwnego, bo robią fenomelanlne burgery, a dzięki wykorzystywaniu sezonowych jarzyn co tydzień lub dwa możecie zjeść Burger Tygodnia- mnie się trafił kasztanex (taki sobie, zbyt mączysty). Szczytem kreatywności są jednak takie nazwy, jak niedźwiedziex, porex lub bobex! ;)

Niekonwencjonalna zabawa słowami, rewelacyjny smak, zdrowe i naturalne składniki- czego chcieć więcej?

Milszej obsługi. Zdecydowanie.


Oto i kasztanex. Na jadalnym talerzu zrobionym z otrąb. Talerzyk polecam tylko wyjątkowym miłośnikom tekturowych smaków.

Houston, melduję, że cel wyprawy został osiągnięty! :-)


Ceny krajówek były jednak zbyt kuszące, żeby od razu wracać do domu. Poza tym stopowanie w nocy niespecjalnie mnie kręci i cieszy.

Lecim więc do Wrocławia :-)

Do Modlina jak zwykle jedzie się dłuuuuugo. Tak długo, że aż musiałam sięgnąć po wspomagacza.


Zwłaszcza, że nie wiem, co mnie czeka na miejscu po przylocie... Nie mam planów na nocleg ani kolejny dzień.

We Wrocławiu prężnie działa brać autostopowa (ACM na facebooku) i to wśród nich szukam towarzystwa i rozrywki. Z niezłym skutkiem ;)


Póki co pora wzbić się w stronę zachodzącego słońca!



Spodoba Ci si� r�wnie�

8 komentarze

  1. Burger mały, a palma to trochę jak przestroga dla kierowców. Żeby palma nie odbiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Burger był raczej spory, na zdjęciu wyszedł średnio korzystnie ;) Patrząc na sytuację na drogach w stolicy, to obawiam się, że palma ma jeszcze dużo do roboty.

      Usuń
    2. Zdecydowanie, trzeba jakoś palmę jeszcze przyświecić :)

      Usuń
  2. Palma odbija kierowcom, to nic dziwnego że się tam znalazła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj pochłonołbym takiego burgera i to w takim miejscu ;;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę nie odmawiać sobie tej przyjemności i czym prędzej pójść na Hożą lub Marszałkowską! Od kilku dni działają też w Krakowie na Sławkowskiej, jest równie pysznie, a więcej miejsca, sympatyczni ludzie i burgera można skonsumować na kameralnym Placu Szczepańskim ;)

      Usuń
  4. Warszawa! Lubię bardzo! Podobnie jak podróże! Zaciekawił mnie Twój blog i zabieram się za czytanie relacji z odwiedzonych miejsc! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Kaś! Cieszę mnie, że się podoba :) Żałuję tylko, że nie daję rady pisać choć w połowie tak często, jak Ty, ale w najbliższych dniach zamierzam wrzucić ostatnią i najkrótszą część z tej podróży. W kolejce czeka też jesienna Grecja i jarmarki bożonarodzeniowe w Budapeszcie i Wilnie- stay tuned :)

      Usuń