Przedsesyjna jednodniówka w Londynie - 28.01.2015
Okoliczności wyjazdu można ująć krótko- "Nie lecimy na Festiwal Czekolady?? Foch, to lecę do Londynu!" :) Więcej szczegółów nie będę ujawniać ... :)
Zapraszam na relację z kolejnego, ekspresowego pobytu w brytyjskiej stolicy :)
Niestety, nie można liczyć na tanie jednodniówki bezpośrednio z Krakowa, dlatego musimy kombinować podróż łączoną Kraków-Warszawa-Londyn-Warszawa-Kraków.
O 19.00 wyruszamy z Krakowa do Warszawy, korzystając z usług Polskiego Busa. Podróż mija szybko i sprawnie, tuż przed północą jesteśmy na przystanku Metro Wilanowska.
Lotnisko Chopina jest bardzo blisko centrum, więc wystarczy nam studencki bilet za 2,20 zł (75 minut jazdy)- jedziemy najpierw metrem do stacji Centrum, później przesiadka na nocny autobus jadący prosto na lotnisko i przed 1.00 jesteśmy już w hali odlotów :)
Tutaj mamy zaplanowany krótki nocleg na niezbyt wygodnych, metalowych krzesłach.
Na lotnisku poza nami jest kilkanaście drzemiących pasażerów, ochrona nikogo nie przegania, czujemy się dość bezpiecznie. Mocne światło daje się jednak we znaki.
Po 4.00 idziemy do odprawy.
Wylot mamy o godzinie 6.00, więc aby upłynnić trochę pozostałego czasu, udajemy się na krótkie zwiedzanie lotniska. Moim celem jest znalezienie ogólnodostępnych pryszniców, o których przeczytałam na forum f4f, niestety nie mogę na telefonie otworzyć planu lotniska, dlatego szukam na czuja :) Pryszniców nie odnajdujemy, za to trafiamy na (chyba) jeszcze ciekawsze miejsce- strefę wypoczynku:
W tym leniwym miejscu czas ucieka nam zbyt szybko, pora udać się do bramki. Lecimy WizzAirem, więc staram się zorganizować jak najlepsze miejsce z okazji pierwszego lotu Pauliny. Misja kończy się powodzeniem- zajmujemy miejsce przy oknie :)
W samolocie dosypiamy i przed 7.30 londyńskiego czasu lądujemy na Luton.
Czas na śniadanie i szybkie ogarnięcie w łazience.
O 8.30 wsiadamy w Easybusa, a po dwóch godzinach meldujemy się w centrum Londynu (Victoria Coach Station)!
Nie mamy zaplanowanej trasy, jedynie kilka atrakcji wytypowanych do zwiedzenia w pierwszej kolejności. Stawiamy na spontan :)
Pierwszy przystanek- Pałac Buckingham:
Pogoda na samym początku nie była zbyt korzystna, co widać zresztą po chmurach... |
Główna brama prowadząca do Pałacu. |
Pierwszy raz widziałam gwardzistę! Warto zobaczyć, jak śmiesznie maszerują, ten styl mnie rozbawił :D |
Turystka... :) |
Pogoda ciągle nie rozpieszcza. W oddali widać nasz cel :) |
Chwila odpoczynku i z nową energią ruszamy do National Gallery!
Wspaniałe dzieła sztuki wymagają odpowiednio okazałych pomieszczeń. |
Leonardo da Vinci, Madonna ze skał |
Kolejny bezcenny szkic L. da Vinci |
Cudowna gra świateł. Jestem oczarowana! |
Wspaniała twórczość Moneta |
Nasycone sztuką idziemy dalej. Od tego momentu pogoda kończy swoje kaprysy :)
Trafalgar Square, jeszcze zasnuty ciężkimi chmurami,.. |
... w ciągu chwili szara powłoka zaczyna się jednak przecierać :) |
Intensywnie niebieski kogut, symbol Francji. Co jakiś czas następuje zmiana mieszkańca tego cokołu. |
Imponująca fasada National Gallery. |
Niemal na wyciągnięcie ręki! |
Łobuzerski koń ;) |
Chwila skupienia, żeby odnaleźć się w skomplikowanym przejściu podziemnym i oto on w całej swej okazałości!
Jego Wysokość Big Ben. |
Big Ben wraz z gmachem Parlamentu. |
Kierujemy się nabrzeżem Tamizy w stronę Millenium Bridge:
Pstrokaty maluch. |
W oddali kopuła Katedry św. Pawła, po prawej szklane wieżowce City. |
Atrakcje w tunelu dla pieszych ;) |
Widok na City z Millenium Bridge. Pośrodku- The Shard. |
Millenium Bridge i potężna kopuła Katedry w tle. |
Tower Bridge - mistrz drugiego planu ;) |
Katedra powstała w XVII wieku. Słynie z Whispering Gallery, czyli Galerii, w której panuje świetna akustyka (można porozumiewać się szeptem z 35 metrów!). To tutaj odbyły się pogrzeby wielu ważnych osobistości, np. admirała Nelsona, Winstona Churchilla i Margaret Thatcher oraz historyczny ślub księcia Karola i księżnej Diany.
Monumentalna bryła Katedry otoczona gęstą zabudową dzielnicy City. |
Jeśli jednak byliście w środku i macie inną opinię, to podzielcie się nią w komentarzu :)
Nogi już nie niosą tak lekko, jak kilka godzin temu, jednak chcemy dotrzeć aż do kolejnego symbolu Londynu:
Tower Bridge |
Alternatywny wizerunek mostu :) |
Twierdza Tower. |
Wieżowce londyńskiego City. |
Czas leci bardzo szybko! Musimy zacząć się zbierać w drogę powrotną na autobus na lotnisko.
Niestety nie bardzo orientujemy się, w jaki sposób najszybciej dostać się na Victoria Station ;) Siadamy znów na kawie (+10 do energii) i próbujemy znaleźć w Internecie drogę, niestety bez rezultatów, bo WiFi szwankuje :/
Posiłkujemy się więc mapkami dla turystów, które pokazują jedynie obszar w odległości do 15 minut piechotą. Zawsze to jednak wskazówka :)
Zaczynam czuć niewielki stres, bo jestem przekonana, że już dawno powinien być!
Wpadamy nawet na stację Victoria- jest ogromna, mnóstwo ludzi zmierza w różnych kierunkach, zero oznaczeń, w którą stronę mamy się kierować.
Pytam ochroniarza, gdzie możemy złapać EasyBusa. Idziemy we wskazane miejsce, ale znów nie widaź autobusu!
Teraz ogarnia mnie lekka panika, że nie zdążymy na wylot!
Po drugiej stronie jezdni jednak go zauważam! Problem w tym, że nie widzę przystanku, na którym mógłby się zatrzymać i nas zabrać.
Decydujemy się na bieg za wleczącym się w korku autobusem, z biletem wyciągniętym w stronę kierowcy :D
Poskutkowało! Na najbliższym przystanku wskakujemy na pokład! :)
Posiłkujemy się więc mapkami dla turystów, które pokazują jedynie obszar w odległości do 15 minut piechotą. Zawsze to jednak wskazówka :)
Na Westminster Bridge niemal wbiegamy, już jest tak późno! Mimo wszystko, urzeczone wspaniałą grą świateł na London Eye i Parlamencie, poświęcamy kilka chwil na szybkie zdjęcia:
// Ciągle pracuję nad nocnymi ujęciami, muszę się jeszcze bardziej wgłębić w temat jak widać //
Autorstwa Pauli :) |
Wydaje się, że jednak będziemy na czas. Idziemy szybkim tempem przekonane, że zaraz będzie przystanek i czekający na pasażerów EasyBus...
Przystanku i autobusu jednak nie widać.Zaczynam czuć niewielki stres, bo jestem przekonana, że już dawno powinien być!
Wpadamy nawet na stację Victoria- jest ogromna, mnóstwo ludzi zmierza w różnych kierunkach, zero oznaczeń, w którą stronę mamy się kierować.
Pytam ochroniarza, gdzie możemy złapać EasyBusa. Idziemy we wskazane miejsce, ale znów nie widaź autobusu!
Teraz ogarnia mnie lekka panika, że nie zdążymy na wylot!
Po drugiej stronie jezdni jednak go zauważam! Problem w tym, że nie widzę przystanku, na którym mógłby się zatrzymać i nas zabrać.
Decydujemy się na bieg za wleczącym się w korku autobusem, z biletem wyciągniętym w stronę kierowcy :D
Poskutkowało! Na najbliższym przystanku wskakujemy na pokład! :)
Kolejny stres- 18.06, a my dopiero ruszamy spod Victorii, poruszając się w żółwim tempie. Czy zdążymy???
W tym momencie jestem już naprawdę porządnie spanikowana! Nie mogę już nic więcej zrobić poza zdaniem się na możliwości kierowcy...
Ukłony i brawa należą się Pauli, która dzielnie znosiła wszystkie stresy i uspokoiła mnie swoim opanowaniem :)
O 19.45 wpadamy na lotnisko. Szczęśliwie trafiamy na tylko kilka osób czekających do kontroli bezpieczeństwa i przechodzimy szybko do bramki.
Uff, udaje się, jesteśmy na czas!!! :)
Pogoda płata nam figla- ze względu na silny wiatr obsługa lotniska może podstawić schody jedynie do przedniego wejścia samolotu. Odprawa zaczyna się ze sporym opóźnieniem, długo trwa również wchodzenie na pokład.
Planowo mamy wylecieć o 20.30, w rzeczywistości wzbijamy się w powietrze o 21.30.
Do zobaczenia znów, Anglio! :)
*** W Londynie zrobiłyśmy prawie 15 km piechotą. Niezły wynik :)
Oto nasza trasa:
Czeka nas druga noc na lotnisku. Poprzednio wytypowana miejscówka okazała się niestety poza naszym zasięgiem :( Pozostajemy jednak w strefie przylotów, gdzie jest mniej jaskrawe światło i tutaj drzemiemy pomimo nieco podejrzliwych spojrzeń personelu sprzątającego.
Nad ranem, po wyjściu z lotniska, toczymy małą wojnę z biletomatem, który zjadł nam 5 zł, bezczelny! Dojeżdżamy linią 148 do przystanku Poleczki i przesiadamy się na metro na Wilanowską.
Przed odjazdem Polskiego Busa (6.00) zaopatrujemy się jeszcze w pyszne rogaliki z czekoladą na słodki początek dnia :)
Całą drogę powrotną przesypiamy na tylnej kanapie.
O 11.00 meldujemy się w Krakowie :)
Podsumowanie kosztów:
PS Dziękuję bardzo Paulinie za towarzystwo, cieszę się, ze oderwałyśmy się od książek (yyy.... Tzn ja nie miałam od czego się oderwać ;>) i razem wybrałyśmy się na zwiedzanie Londynu! Było świetnie! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wybierzemy się gdzieś razem :)
Ukłony i brawa należą się Pauli, która dzielnie znosiła wszystkie stresy i uspokoiła mnie swoim opanowaniem :)
O 19.45 wpadamy na lotnisko. Szczęśliwie trafiamy na tylko kilka osób czekających do kontroli bezpieczeństwa i przechodzimy szybko do bramki.
Uff, udaje się, jesteśmy na czas!!! :)
Pogoda płata nam figla- ze względu na silny wiatr obsługa lotniska może podstawić schody jedynie do przedniego wejścia samolotu. Odprawa zaczyna się ze sporym opóźnieniem, długo trwa również wchodzenie na pokład.
Planowo mamy wylecieć o 20.30, w rzeczywistości wzbijamy się w powietrze o 21.30.
Do zobaczenia znów, Anglio! :)
*** W Londynie zrobiłyśmy prawie 15 km piechotą. Niezły wynik :)
Oto nasza trasa:
Czeka nas druga noc na lotnisku. Poprzednio wytypowana miejscówka okazała się niestety poza naszym zasięgiem :( Pozostajemy jednak w strefie przylotów, gdzie jest mniej jaskrawe światło i tutaj drzemiemy pomimo nieco podejrzliwych spojrzeń personelu sprzątającego.
Nad ranem, po wyjściu z lotniska, toczymy małą wojnę z biletomatem, który zjadł nam 5 zł, bezczelny! Dojeżdżamy linią 148 do przystanku Poleczki i przesiadamy się na metro na Wilanowską.
Przed odjazdem Polskiego Busa (6.00) zaopatrujemy się jeszcze w pyszne rogaliki z czekoladą na słodki początek dnia :)
Całą drogę powrotną przesypiamy na tylnej kanapie.
O 11.00 meldujemy się w Krakowie :)
Podsumowanie kosztów:
- 113 zł - loty WAW-LTN-WAW
- 51 zł - Polski Bus Kraków-Warszawa-Kraków
- 4,40 zł - komunikacja miejska w Warszawie
- 3 GBP - EasyBus LTN-Londyn-LTN
- ok. 6 GBP - kawy :)
W sumie 217 zł. Koszty określam jako ciągle akceptowalne, choć już dość spore. Cała podróż bardzo mi się podobała, jednak na przyszłość prawdopodobnie nie będę korzystać z takiej formy wyjazdu do Londynu. Spędzanie obu nocy na lotnisku jest naprawdę męczące.
Chociaż, kto wie, może norweskie Alesund lub Bergen jeszcze mnie skusi mimo tych niedogodności? Zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę noclegów w Norwegii. Czas pokaże :)
PS Dziękuję bardzo Paulinie za towarzystwo, cieszę się, ze oderwałyśmy się od książek (yyy.... Tzn ja nie miałam od czego się oderwać ;>) i razem wybrałyśmy się na zwiedzanie Londynu! Było świetnie! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wybierzemy się gdzieś razem :)
9 komentarze
super relacja
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :)
UsuńAch, świetny wypad! :) jaka kolejna podróż w planie?
OdpowiedzUsuńW lutym byłam we Włoszech, konkretnie w Bolonii i Florencji, później znów weekend w Londynie (tym razem bardziej w celach towarzyskich ;)), a na Wielkanoc wybywam do Budapesztu! :) W tym miesiącu zabieram się za pisanie zaległych relacji, więc zapraszam do zaglądania :)
UsuńJa właśnie niebawem wybieram się do Londynu na koncert. I właśnie będę miała jeden dzień na zwiedzanie. Boli mnie, że tylko tyle, bo jest tam tyle pięknych miejsc! Ale następnym razem lecę na dłużej.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej załapiesz się na słoneczną pogodę :) Dlatego polecam przejść się na długi spacer po mieście, a wejścia do muzeum zostawić na kolejny raz. Udanej wycieczki i koncertu :)
Usuńswietna recenzja ;) super opisane + fotki +mapka:)) bardzo mi pomoglo w planowaniu wypadu za tydz ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo! Udanego wypadu, daj znać, jak Ci się podobał Londyn :)
UsuńŚwietny post, super blog!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tych wszystkich przygód :)
Zapraszam również do mnie w odwiedziny, a tam post o muzeach w Polsce.