Londyn! 9-13.10.2014 (cz. 2)
** Część pierwsza- KLIK! **
Janek zaprasza nas do siebie (tzn. dzielnicy Ealing Broadway). Dzięki temu dowiadujemy się, jak funkcjonuje Londyn w czasie godzin szczytu. Krótko mówiąc- nie funkcjonuje :D Zakorkowane ulice- autobusy i samochody stoją, rowery przy okazji też; zakorkowane chodniki- ludzie mozolnie się przepychają w swoją stronę, przy okazji obijając się o innych przechodniów.
W końcu dojeżdżamy do końcowej stacji. Janek przyjeżdża po nas samochodem i zabiera pierwsze na zakupy do Tesco, w którym można kupić prawie cały polski asortyment (a mówią, że nie ma w UK Ptasiego Mleczka!), a później do domu.
"Typowy angielski dom" ... ;) |
*** Mandaty w Londynie to baaardzo powszechna rzecz- całe miasto jest monitorowane, a kary są wlepiane za najmniejsze przewinienia- nie ma mowy o taryfie ulgowej.
Dwa przykłady zaczerpnięte z życia przeciętnego mieszkańca:
Dwa przykłady zaczerpnięte z życia przeciętnego mieszkańca:
- na części skrzyżowań są wyrysowane kraty, na których nie można zatrzymać samochodu. Służy to zapobieganiu blokowania przejazdu dla kierowców ruszających z prawej i lewej strony. Wystarczy pozostawić jakieś 5 cm nadwozia samochodu w strefie zakazanej, a najprawdopodobniej już kolejnego dnia w skrzynce pocztowej będzie czekać jedno z Twoich najdroższych zdjęć ;)
- podwozisz znajomego do pracy/ do domu. Zatrzymujesz się przy krawężniku na jakieś 2 sekundy, żeby mógł szybko i bez szkody dla zdrowia wyskoczyć z samochodu, jednak- jak się okazuje- zapomina teczki w Twojej bryce. Macha rękami, woła, biegnie za Tobą (w końcu teczka- rzecz niezbędna!), aż w końcu zauważasz nieszczęśnika, więc kilkadziesiąt metrów dalej zatrzymujesz się na kolejne 2 sekundy, aby zgubę przekazać w prawowite ręce. Efekt? 2 kolejne zdjęcia do albumu i podwójna stawka za miejskie usługi fotograficzne ;)
Idziemy spać dopiero koło 5 rano- warte odnotowania jest to, że dostajemy pokoik na własny użytek :)
Kolejnego dnia Janek dokarmia nas, biedne istotki z dalekiej Polski, a na popołudnie proponuje wycieczkę na Camden Market! Nie sposób odmówić :)
Fotorelacja z drogi A40:
W końcu trafiamy na magiczny Camden:
Kręcimy się po targu przez pół dnia, aż w końcu siadamy w barze na popołudniowe piwko.
Fotorelacja z drogi A40:
Jeszcze pusta droga, można śmigać! |
Samotny wśród obcych- dziwny blok z "doczepioną" windą. |
Madame Tuusauds - komercyjna atrakcja wraz z ogonkiem tłumu spragnionego widoku woskowych figur za horrendalną opłatą 20 GBP :) Bez żalu rezygnujemy z tej rozrywki. |
Już niedługo, ajj! :D |
Po prawej stronie widać barki, które służą za ... mieszkania! Ich dużym plusem jest to, że oszczędza się na kosztach wynajmu, które są wręcz niebotyczne w centrum Londynu. Można oczywiście zacumować w specjalnych przystaniach za niską opłatą. To dopiero klimat- mieszkać w pływającym domu w centrum Londynu w zasadzie za darmo!
Kanały w tej dzielnicy to popularne miejsce spotkań w plenerze:
Kilka słów o samym Camden Market:
- To jeden z najsłynniejszych i największych targowisk w Londynie, w którym można kupić zarówno typowo turystyczne pamiątki, ubrania, kosmetyki, drobiazgi z różnych stron świata (dominują europejskie, arabskie i hinduskie), jak i coś na ząb (u nas pyszna pizza na kawałki).
- Główna część targu powstała po zagospodarowaniu dawnych stajni królewskich- spójrzcie pod nogi na drewnianą podłogę :)
- Na targu czuć charakterystyczny klimat szeroko rozumianej kultury alternatywnej, choć i tutaj zaczyna wkradać się komercha. Liczę jednak, że ten specyficzny klimat, który przyciąga tłumy turystów i miejscowych, utrzymał się jak najdłużej :)
- Naprzeciw jednego z wejść mieszkała tragicznie zmarła Amy Winehouse.
W labiryncie korytarzy można odnaleźć herb Stajni Królewskich. |
Konie przy wejściu do Horse Tunnel Market. |
Yummy, tyle pyszności! :) |
Nie jestem piwoszem, więc powiem krótko- smakuje tak, jak każde piwo :D |
Nadchodzi niedzielny ranek.
Zbieramy się na długą wycieczkę do centrum Londynu na autobus do Oksfordu. Dojazd zajmuje prawie 1,5h, dlatego zdążyłyśmy zmienić plany i jednak zostać w stolicy :) Tyle rzeczy zostało nam jeszcze do zobaczenia! Niestety bilety były wcześniej opłacone, mimo to odkładamy Oksford na ... bliżej nieokreślony czas.
Godzina 8.00, punkt pierwszy dzisiejszego dnia- Harrods!
Zbieramy się na długą wycieczkę do centrum Londynu na autobus do Oksfordu. Dojazd zajmuje prawie 1,5h, dlatego zdążyłyśmy zmienić plany i jednak zostać w stolicy :) Tyle rzeczy zostało nam jeszcze do zobaczenia! Niestety bilety były wcześniej opłacone, mimo to odkładamy Oksford na ... bliżej nieokreślony czas.
Godzina 8.00, punkt pierwszy dzisiejszego dnia- Harrods!
Już widok budynku daje przedsmak luksusu, na jaki możemy liczyć w środku. Niestety, rano pocałowałyśmy klamkę :D Otwarte od 11.00. |
Po drodze robimy zakupy w zwykłym spożywczym i wstępujemy do Mc na kawkę i śniadanie. Pogoda nie jest już tak łaskawa jak w poprzednie dni i szukamy ciepłego miejsca na spędzenie poranka :)
Korzystając z rowerów miejskich, jedziemy zobaczyć Kensington Palace.
Brama frontowa. |
Widok z boku. |
Z rowerkiem nad stawem w Kensington Gardens. |
Co do rowerów:
- 24-godzinny dostęp kosztuje 2 GBP pod warunkiem, że oddamy rower do 30 minut od momentu wypożyczenia. Później system nalicza 1 GBP za kolejne 30 minut i wyższe stawki za dłuższy czas wypożyczenia.
- stacje dokujące są praktycznie na każdym kroku. Jeśli jednak trafimy na stację, która ma zapełnione wszystkie miejsca, a nasz czas niebezpiecznie zbliża się ku końcowi, wystarczy na urządzeniu wbić numer roweru i zaznaczyć "brak wolnych miejsc", a dostaniemy dodatkowe 15 minut na znalezienie innej stacji (można również podejrzeć na mapie, ile miejsc wolnych jest w poszczególnych stacjach w okolicy).
- rowery są bardzo porządne i wygodne. Szybko i bezproblemowo ustawimy siodełko na odpowiednią wysokość. Poza tym są wyposażone w 3 przerzutki, które wystarczają w zupełności do sprawnego poruszania się w ruchu miejskim. Z przodu jest miejsce na niewielki bagaż, który zabezpieczymy dołączoną linką- torebka średniej wielkości spokojnie się mieści.
- nie trzeba się rejestrować w systemie- wystarczy tylko wczytać kartę bankową (ja korzystałam z debetowej) i system wg danych tej karty będzie nas rozpoznawał przy każdym kolejnym wypożyczeniu roweru (my korzystałyśmy tylko z mojej karty, na którą wypożyczałyśmy jednocześnie dwa rowery, oczywiście za podwójną opłatą). Przy zwrocie należy wsunąć rower w wolny stojak i po zaświeceniu zielonej lampki zwrot zostaje zaksięgowany.
- sam system jest dość intuicyjny i prosty :) myślę, że każdy sobie z nim poradzi.
- poruszanie się w ten sposób po mieście jest niesłychanie tanie i szybkie! Polecam zdecydowanie każdemu turyście!...
- .... należy tylko się przyzwyczaić do ruchu lewostronnego. Ojj, na początku szło mi to naprawdę opornie... :)
- Tutaj dowiesz się więcej.
Dziś niedziela - idealny dzień na wizytę na Portobello Market! Oczywiście podjeżdżamy rowerkami, mając w głowie wyobrażenie targu jeszcze lepszego i bardziej widowiskowego niż wczorajszy Camden.
Tymczasem na miejscu... Nic specjalnego. Uliczka z kramami, kilku spacerowiczów. Poważnie, nawet nie zrobiłam ani jednego zdjęcia. (Winą obarczamy jednak fakt, że pojawiłyśmy się tam zbyt późno).
Pomimo niewielkiego rozczarowania entuzjazm wraca, ponieważ jedziemy w jedno z najbardziej oczekiwanych miejsc- Science Museum!
Muzeum jest naprawdę wspaniałe! Mnóstwo eksponatów, interaktywnych atrakcji, ciekawie zagospodarowana przestrzeń. Przeznaczcie na niego co najmniej 3-4 godzinki lub podzielcie zwiedzanie na kilka dni. Naprawdę warto! :)
Zaraz obok jest kolejny obowiązkowy punkt podczas wizyty w Londynie- Muzeum Wiktorii i Alberta.
Jest to największe muzeum sztuki i rzemiosła artystycznego na świecie. Około 4,5 miliona eksponatów skutecznie pokona nudę na cały dzień :) Byłyśmy już mocno znużone i zmęczone wizytą w Muzeum Nauki, więc u Wiktorii i Alberta skupiłyśmy się głównie na dziale British Galleries 1500-1900. Zwiedzanie polega na przejściu przez mnóstwo pokojów urządzonych w całości na wzór architektury tych czasów. Niezapomniane wrażenia!
Oglądamy także fascynującą wystawę o kobiecej modzie na przestrzeni ostatnich stuleci:
Tymczasem na miejscu... Nic specjalnego. Uliczka z kramami, kilku spacerowiczów. Poważnie, nawet nie zrobiłam ani jednego zdjęcia. (Winą obarczamy jednak fakt, że pojawiłyśmy się tam zbyt późno).
Pomimo niewielkiego rozczarowania entuzjazm wraca, ponieważ jedziemy w jedno z najbardziej oczekiwanych miejsc- Science Museum!
Muzeum jest naprawdę wspaniałe! Mnóstwo eksponatów, interaktywnych atrakcji, ciekawie zagospodarowana przestrzeń. Przeznaczcie na niego co najmniej 3-4 godzinki lub podzielcie zwiedzanie na kilka dni. Naprawdę warto! :)
Apollo 10 |
Retro samochody :) |
Kamień księżycowy |
Jest to największe muzeum sztuki i rzemiosła artystycznego na świecie. Około 4,5 miliona eksponatów skutecznie pokona nudę na cały dzień :) Byłyśmy już mocno znużone i zmęczone wizytą w Muzeum Nauki, więc u Wiktorii i Alberta skupiłyśmy się głównie na dziale British Galleries 1500-1900. Zwiedzanie polega na przejściu przez mnóstwo pokojów urządzonych w całości na wzór architektury tych czasów. Niezapomniane wrażenia!
Aranżacja jednego z pokoi. |
Wspaniała, kunsztownie zdobiona zastawa. |
... I prawie selfie w lustrze :D |
Makieta królewskiej karety. |
Kopia kolumny trojańskiej- przecięta w pół, nie zmieściła się w całości :) |
Kolejny męczący dzień za nami... :) Pora wracać do Janka na ostatnią noc, mocno zakrapianą wykwintnym trunkiem:
Oryginalna Whisky z Parlamentu! |
Z tego powodu w ogóle nie wyciągam aparatu, w ruch idzie komórka ;)
Na pierwszy ogień- Tower of London:
Czerwone morze, które zalewa mury Tower to sztuczne, ceramiczne maki. Instalacja została zaprojektowana, aby uczcić pamięć brytyjskich żołnierzy, którzy oddali swoje życie za ojczyznę w czasie I wojny światowej. Docelowo liczba posadzonych kwiatów ma wynosić dokładnie 888 246- jeden kwiat za jednego poległego żołnierza. Ostatni z nich zostanie posadzony 11 listopada 2018 roku- w setną rocznicę podpisania zawieszenia broni.
Twierdza jest naprawdę spora (jak wszystko w Londynie) i oblegana przez turystów ;) Punkt obowiązkowy! Bilety są dość drogie, więc odpuszczamy zwiedzanie wnętrza zamku, poza tym czas nagli...
Spacerem udajemy się w stronę kolejnego symbolu Londynu- London Bridge:
Spacerem udajemy się w stronę kolejnego symbolu Londynu- London Bridge:
Tutaj w tonacji czarno-białej.... |
I w kolorach (nie przypuszczałam, że elementy Mostu są tak intensywnie niebieskie!) |
Mimo niesprzyjającej pogody decydujemy się na spacer po biznesowej dzielnicy - City.
Las szklanych wieżowców, kolejki młodych mężczyzn w garniturach po kolejną kawę na wynos w Starbucksie czy Coście.... Korporacyjne szaleństwo ;)
Na zdjęciu najwyższy wieżowiec w Europie- The Shard, mierzący niemal 310 metrów, co przekłada się na 72 kondygnacje. Na szczycie znajduje się taras widokowy, o czym dowiedziałam się niestety po powrocie do domu :( No cóż, nie ma tego złego- pogoda i tak pokrzyżowałaby przyjemność delektowania się widokiem na stolicę z perspektywy lotu ptaka.
Las szklanych wieżowców, kolejki młodych mężczyzn w garniturach po kolejną kawę na wynos w Starbucksie czy Coście.... Korporacyjne szaleństwo ;)
Na zdjęciu najwyższy wieżowiec w Europie- The Shard, mierzący niemal 310 metrów, co przekłada się na 72 kondygnacje. Na szczycie znajduje się taras widokowy, o czym dowiedziałam się niestety po powrocie do domu :( No cóż, nie ma tego złego- pogoda i tak pokrzyżowałaby przyjemność delektowania się widokiem na stolicę z perspektywy lotu ptaka.
The Shard tonący we mgle. |
Ostatnie zdjęcie zamglonego Londynu- widok z Millenium Bridge na London Bridge:
W Londynie czas naprawdę mknie szybciej niż zazwyczaj! Wpadamy na szybki posiłek w McDonaldzie i metrem jedziemy na Gloucester Place, skąd mamy zarezerwowanego Easy Busa na lotnisko Stansted.
Trochę opowieści lotniskowych:
- Stansted jest królestwem Ryanaira- innych przewoźników ze świeczką szukać :) W lotach kombinowanych jest więc świetnym punktem przesiadkowym.
- Na wypadek nocnej przerwy w podróży- można podrzemać na średnio wygodnych fotelach w części gastronomicznej, swoją drogą też nieźle zaopatrzonej- wcześniej warto uzbroić się w kupony rabatowe do Burger Kinga, aby zaoszczędzić trochę funtów :)
- Jest to największe lotnisko, na którym byłam! Skutkuje to naprawdę długą odprawą! Udaje nam się ominąć kolejkę, błagalnie prosząc o wpuszczenie do ekspresowej kontroli bezpieczeństwa...
- ... To jednak nie koniec przygód- aby dostać się do bramki, musimy poczekać na pociąg, który nas do niej zawiezie! W tej chwili Stansted jawi mi się jako mniejsze, bliźniacze miasto Londynu, w którym skądinąd dobrze zorganizowana komunikacja może jednak zawieść...
- Mocno zestresowane i zziajane wpadamy do naszego gate'u! Samolot nam całe szczęście nie ucieka, jest za to kilkanaście minut opóźniony (jak większość odlatujących ze Stansted).
- Wchodząc na pokład, z niedowierzaniem obserwuję korek na pasie startowym- samoloty powinny odlatywać planowo w odstępie 5 minut, jednak w rzeczywistości jest to niewykonalne i tworzy się kolejka kilku maszyn gotowych do kołowania. Widok niezapomniany :)
Plecaki lądują w schowku. Zajmujemy przydzielone miejsca. Włączamy tryb samolotowy w komórkach. Startujemy... Do zobaczenia, Londynie! :)
Wrocław wita nas rzęsistym deszczem, na szczęście udaje nam się szybko wsiąść do autobusu lotniskowego. Na dworcu PKS żegnam się z Natką (:*) i wsiadam w Polskiego Busa.
Koło 3.00 jestem w domku, bardzo zmęczona i bardzo szczęśliwa :)
Podsumowanie kosztów:
- bilety lotnicze: 34 zł (WizzAir) i 107 zł (Ryanair)
- transfer lotnisko - Londyn - lotnisko (Easy Bus): 11 GBP
- bilety do Oxfordu (Megabus): 7 GBP (niewykorzystane ;))
- nocleg w hostelu: 14 GBP
- komunikacja miejska w Londynie: 23 GBP (karta Oyster) i 4 GBP (rowery miejskie)
- inne koszty w Londynie: ok. 23 GBP
- transfer Krk - Wro - Krk: 47 zł (Polski Bus)
Sumarycznie 188 zł i 82 GBP - po kursie 5,25 zł i nieznacznym zaokrągleniu mamy 620 zł. Jak mówiłam- miało być sporo taniej ;) Mam przynajmniej nauczkę, aby każdą kolejną podróż skrupulatnie zaplanować, żeby uniknąć niepotrzebnych kosztów i bezmyślnego marnowania pieniędzy.
Po powrocie nasunęło mi się sporo wniosków i przemyśleń, czym chcę się na łamach tegoż bloga ze wszystkimi Czytelnikami podzielić :)
Londyn mnie zaczarował! Miasto tętniące życiem, w którym czas pędzi bezlitośnie do przodu, choć z drugiej strony daje też możliwość zatrzymania się i obserwacji tego pędu z boku, z pozycji biernego obserwatora. Kapitalne połączenie wrażeń!
Kilka dni spędzonych w tym mieście i długie rozmowy z Jankiem przekonały mnie, że warto zaryzykować i pojechać tam za pracą. W moim przypadku proces jest w toku :)
Czuję ogromny niedosyt po tej podróży! Londyn ciągle nie odkrył przede mną swojego pełnego oblicza i nie pokazał wszystkiego, co ma do zaoferowania! Postanowiłam więc zrobić drugie podejście- 28 stycznia czeka moją przyjaciółkę Paulinę i mnie jednodniówka :)) Cannot wait!
0 komentarze